
Przezwiska: Marcell, Marcela.
Wiek:W 20 lat.
Rasa: Wilkołak.
Data urodzenia: 2 października.
Słońce powoli wydostało się zza horyzontu, oświetlając wszystko, co miało w zasięgu życiodajnych promieni. Czarno opierzone ptaszyska o zadartych dziobach, zerwały się chaotycznie do lotu, wszystkie jednocześnie. Każdy począł kołować synchronicznie, a z ich dziobów dobiegały drażniące dla uszu pokrakiwania. Ptaki bacznie obserwowały grunt, znajdujący się w znaczącej odległości pod ich lekkimi ciałkami. Metry pod nimi, biegało zaś beztrosko młode, nic nie wiedzące o życiu, ludzkie szczenię. Zataczało koła żwawym biegiem, hałasując radośnie w górę, w kierunku zbudzonych ptaszyn. Co prawda nie był to widok piękny jak kilka smukłych motyli, unoszących się na wietrze, młoda uwielbiała ganiać kiedy się budziły. Żyła beztrosko, entuzjazm nie opuszczał jej na każdym kroku, a dlaczego? Ona nie miała rodziny. Nigdy jej nie miała. I nie wiedziała jak to jest żyć w rodzinie, być częścią pewnej solidarności i jedności, czuć przy sobie ciepło osoby, która wydała Cię na świat, jako dowód miłości. Skoro matka jej nienawidziła, nie miała co dalej przy niej robić, wolała żyć w samotności, niż z nią i być niechcianą. Jednakże po jakimś czasie, odnalazło ją stado wilków, które mimo jej odmienności przyjęło ją do swego grona. Młoda wkrótce została obdarzona wilczymi zdolnościami przez starą magiczkę w watasze, która jak się okazało była wilkołaczycą, co znaczyło, że mogła przybierać formę ludzką. To ona dzięki swoim zdolnościom podarowała jej tę samą zdolność i mała w końcu otrzymała wilczą przemianę, która objawiała się na jej zawołanie. Mogła się w każdej chwili zmienić w wilczycę. Ona nigdy nie znała początku granic, ani ich końca. A skoro nie widziała początku, to koniec również dla niej nie istniał. Była wolną częścią lasu i swego stada, które było jej jedyną rodziną. [...] Ptaki wykonały kilka dużych okrążeń, a po chwili odfrunęły w dal, pozostawiając po sobie jedynie echo trzepoczących skrzydeł i zachrypłych głosów. Młoda opadła na trawę, lądując na plecach w zmęczeniu. Jej radosny, cienki śmiech roznosił się po całym lesie, wypełniał szparę pod każdym kamieniem i każdą dziuplę w drzewach. Nie był to irytujący pisk zabijanego zwierzęcia, tak jak zazwyczaj śmieją się dzieciaki, lecz był to cichy, subtelny chichot. W uszach wiewiórek rozpływał się, był dla nich jak muzyka. Muzyka pochodząca z gardzieli młodej, nieświadomej, niedojrzałej wilkołaczki, Marcelline Liguori.
~
- No i kruki znowu odleciały. - Powiedziała do siebie, suwając krótkim ogonem po gęstej, wilgotnej trawie. Akurat na odlecenie kruków zmieniła się w swą ulubioną wilczą formę. Młoda podniosła się z ziemi, otrzepując futro ze świeżej rosy i całej reszty drobin brudu. Oblizała ciemne wargi ciepłym językiem, rozglądając się po lesie. Zbliżyła się do pobliskiemu krzewu, łapiąc pyskiem całą gałąź dzikich jagód.

~
Młoda, dumna przedstawicielka wilczej rasy, spacerowała ogromną polaną, którą promienie słońca miały w objęciu aż do późnej, wieczornej pory. Jako, że był jeszcze wczesny poranek, słońce miało zostać tu i towarzyszyć jej jeszcze przez długi czas. Suczka przyglądała się terenom, z dumą obserwując każdy skrawek. Na rozległej polanie, usianej również drzewami, samiczka wyglądała jak malutka mrówka, a czuła się jak potężna lwica, nadzorująca swój podporządkowany lud lasu. Merdała wesoło ogonem, uśmiechając się do ptactwa, ale coś w świadomości kazało jej się zatrzymać. Uniosła łebek wyżej, gdy jej oczom ukazało się stadko dzików, składające się z samicy, samca i trzech maluchów. Suczka stanęła w miejscu, patrząc na stadko z lekkim przestrachem. Na razie, zwierzęta nie były agresywne, ale mała i tak wystraszyła ich się, gdyż były od niej o wiele większe i silniejsze, a poza tym, było ich więcej... W tej chwili towarzysząca jej odwaga, opuściła ją całkowicie i nie zostawiła po sobie najmniejszego śladu. Może i w umyśle suczki, była ona silna i odważna, jej imaginacja ani trochę nie stykała się z prawdą. Młoda zauważyła, że jeden z potomków dzików podbiegł do niej, zaczynając trącać ją nosem, jakby naganiając do zabawy. Gdyby młodziak był sam, pewnie by się z nim pobawiła, ale jego rodzicom najwyraźniej się ten pomysł nie podobał.

Młoda wilczyca wpatrywała się w obraz, który jej się w danej chwili malował przed orzechowymi ślepiami. Rozwścieczony, jak i niezmiernie niezależny dzik o potężnych kłach poruszał się w jej stronę, nie ukazując ze swej strony ani ździebełka dobrych zamiarów. Poziom jego wściekłości można było ujrzeć w jego oczach, które jarzyły się nieprzyjaźnie w stronę samotnego szczeniaka. I pomyśleć, że to wszystko spowodowało jedno, nieumyślne szturchnięcie, a życie młodej było już w niebezpieczeństwie. W napływie przestrachu,Marcelline wbiło w ziemię, nie ruszała się ani na krok, choć była pewna, że za chwilę może zginąć, bądź co najmniej zostać solidnie pokaleczona. Nagle wilczyca poczuła uderzenie. Jednak nie było to draśnięcie spiczastej pary dziczych zębisk. Młoda została zwyczajnie odepchnięta przez zwierzę wyraźnie od siebie większe, jednak o znajomym zapachu.Dzik ujrzawszy znacznie masywniejsze od siebie zwierze, cofnął się, by po chwili zawrócić i odbiec, wraz z resztą swojej rodziny.
- Znów to samo, pakujesz się w kłopoty na każdym kroku - usłyszała znajomy, delikatny głos, zszargany teraz nieco podenerwowanym tonem. Osobnikiem, który jej ocalił skórę, okazał się Nocte, potężny pies rasy husky, który przybłąkał się już dawno do ich stada i został przyjęty, jak gdyby najprawdziwszy basior o wilczej krwi i mimo, iż nim nie był, był bardzo szanowanym w stadzie członkiem. Jednocześnie był najlepszym przyjacielem Marcelline. Co jak co, ale często ratował jej życie.

- Wracajmy już, potem się wytłumaczysz.
* * *
W skrócie, Marcelline jest wilkołaczką wychowaną przez stado zwyczajnych wilków.
W ludzkiej postaci jest wysoką, szczupłą dziewczyną o czystej twarzy, oraz długich, kruczoczarnych włosach, które zawsze są wolno rozpuszczone. W wielu miejscach, na swym ciele posiada tatuaże, które robiła sobie, gdy była młodsza. Jej ozdobą są również oczy, które są niemalże czarne, lecz w świetle są tak na prawdę tylko bardzo ciemne, acz wciąż brązowe.
Jako wilczyca jest osobniczką o czysto - czarnej, błyszczącej sierści. Również jest wysoka i smukła, dzięki czemu łatwo się jej biega i przedostaje przez najróżniejsze przeszkody. Jej ślepia są znacznie jaśniejsze, niż w formie ludzkiej. Dokładnie, są złote i niewielkie, lecz błyszczące i urokliwe.
Charakter jej nie jest wyjątkowy. Od pierwszego spotkania nie jest od razu otwarta, a wręcz przeciwnie. Może z początku być nieśmiała, małomówna i zamknięta w sobie, jednak kiedy kogoś dobrze pozna, to się w niej zmienia. Nie należy do osób lubiących się przemęczać, jednak gdy coś sobie postanowi, dotrzymuje słowa i nigdy tego nie pozostawia. Stara się być miła, jednak czasami, gdy uzna czyjeś słowa za nieodpowiednie, wyrabia sobie zbyt szybko zdanie o nowych ludziach. Poza tym, czasem trudno jej mówić o swoich uczuciach i bywa, że potrzebuje w tym lekkiej pomocy.

Inne:
* Wciąż przyjaźni się z Nocte, pies na jej życzenie został uczyniony nieśmiertelnym i wciąż jest jej wiernym towarzyszem.
* Gra na gitarze, oraz śpiewa. Zazwyczaj, kiedy jest sama.
* Jest jak najbardziej tolerancyjna.
* Ze względu na swą wilczą postać, potrafi kontaktować się z wilkami, oraz innymi zwierzętami.
* Kolekcjonuje ptasie pióra, które uwielbia.
* Nigdy nie miała partnera.
Czyżby mój komentarz został usunięty? :D
OdpowiedzUsuńNadal nie widzę, aby moja prośba została spełniona. Czyżbym nie miała w ogóle co liczyć na odpowiedź ze strony osób zamieszczających tutejsze posty?
OdpowiedzUsuń