sobota, 19 stycznia 2013

Wychowana przez wilki.



Tumblr_mfprjdsolx1rhvpi5o1_500_largePełne imię: Marcelline Liguori.
Przezwiska: Marcell, Marcela.
Wiek:W 20 lat.
Rasa: Wilkołak.
Data urodzenia: 2 października.
Słońce powoli wydostało się zza horyzontu, oświetlając wszystko, co miało w zasięgu życiodajnych promieni. Czarno opierzone ptaszyska o zadartych dziobach, zerwały się chaotycznie do lotu, wszystkie jednocześnie. Każdy począł kołować synchronicznie, a z ich dziobów dobiegały drażniące dla uszu pokrakiwania. Ptaki bacznie obserwowały grunt, znajdujący się w znaczącej odległości pod ich lekkimi ciałkami. Metry pod nimi, biegało zaś beztrosko młode, nic nie wiedzące o życiu, ludzkie szczenię. Zataczało koła żwawym biegiem, hałasując radośnie w górę, w kierunku zbudzonych ptaszyn. Co prawda nie był to widok piękny jak kilka smukłych motyli, unoszących się na wietrze, młoda uwielbiała ganiać kiedy się budziły. Żyła beztrosko, entuzjazm nie opuszczał jej na każdym kroku, a dlaczego? Ona nie miała rodziny. Nigdy jej nie miała. I nie wiedziała jak to jest żyć w rodzinie, być częścią pewnej solidarności i jedności, czuć przy sobie ciepło osoby, która wydała Cię na świat, jako dowód miłości. Skoro matka jej nienawidziła, nie miała co dalej przy niej robić, wolała żyć w samotności, niż z nią i być niechcianą. Jednakże po jakimś czasie, odnalazło ją stado wilków, które mimo jej odmienności przyjęło ją do swego grona. Młoda wkrótce została obdarzona wilczymi zdolnościami przez starą magiczkę w watasze, która jak się okazało była wilkołaczycą, co znaczyło, że mogła przybierać formę ludzką. To ona dzięki swoim zdolnościom podarowała jej tę samą zdolność i mała w końcu otrzymała wilczą przemianę, która objawiała się na jej zawołanie. Mogła się w każdej chwili zmienić w wilczycę. Ona nigdy nie znała początku granic, ani ich końca. A skoro nie widziała początku, to koniec również dla niej nie istniał. Była wolną częścią lasu i swego stada, które było jej jedyną rodziną. [...] Ptaki wykonały kilka dużych okrążeń, a po chwili odfrunęły w dal, pozostawiając po sobie jedynie echo trzepoczących skrzydeł i zachrypłych głosów. Młoda opadła na trawę, lądując na plecach w zmęczeniu. Jej radosny, cienki śmiech roznosił się po całym lesie, wypełniał szparę pod każdym kamieniem i każdą dziuplę w drzewach. Nie był to irytujący pisk zabijanego zwierzęcia, tak jak zazwyczaj śmieją się dzieciaki, lecz był to cichy, subtelny chichot. W uszach wiewiórek rozpływał się, był dla nich jak muzyka. Muzyka pochodząca z gardzieli młodej, nieświadomej, niedojrzałej wilkołaczki, Marcelline Liguori.
~
- No i kruki znowu odleciały. - Powiedziała do siebie, suwając krótkim ogonem po gęstej, wilgotnej trawie. Akurat na odlecenie kruków zmieniła się w swą ulubioną wilczą formę. Młoda podniosła się z ziemi, otrzepując futro ze świeżej rosy i całej reszty drobin brudu. Oblizała ciemne wargi ciepłym językiem, rozglądając się po lesie. Zbliżyła się do pobliskiemu krzewu, łapiąc pyskiem całą gałąź dzikich jagód. Zebrała wszystkie jednym kłapnięciem, przeżuwając je powoli. Tak zazwyczaj wyglądała pierwsza część jej porannego posiłku. Po słodkiej przekąsce, udała się wolnym krokiem nad pobliskie jezioro. Stanęła w niskich zaroślach, obserwując młodego zająca, który kręcił się niedaleko wodopoju. Suczka oblizała pyszczek, mrużąc złote ślepka w kierunku bezbronnego zwierzęcia. Zmarszczyła lekko brwi, wynurzając się bezszelestnie z krzaków. Schyliła się, powoli zbliżając się do zwierzęcia. Kiedy wyczuła dobry moment, zaczęła gonitwę. Szarak uciekał ile sił, ale niestety, zaplątał się w pułapkę ludzi, zastawioną niedaleko. Młoda podeszła do niego, śmiejąc się. - No i co teraz? Chyba potrzebna Ci pomoc? - Zapytała zająca, który widział w niej tylko małego mordercę. Samka wbiła białe kiełki w sznur, zrywając pułapkę. Zając uciekł od niej na kilka kroków, spojrzał na nią i poruszył nosem, po czym pobiegł w głąb lasu, tak jakby podziękował za litość. Ona ucieszyła się w głębi duszy, wracając nad brzeg jeziora. Może jeszcze kiedyś spotka zająca? Nie trudno było go poznać, bo jedno z jego oczu, było jaskrawo niebieskie. Usiadła nad wodą, uderzając łapką w taflę wody. Ujrzała ryby, pływające z przestrachem niedaleko niej. Niemalże same pchały jej się do łap. Zmarszczyła pyszczek, po czym wbiła pazury w ciało niewielkiej ryby, wyławiając ją z wody. Rzuciła ją na trawę, patrząc na nią ze spuszczonymi brwiami. Ta, jeszcze trochę próbowała się poruszyć, ale każdy wie, że bez wody nie długo pociągnęła. Młoda zaczęła powoli jeść. I tak dobrnęła do drugiej części swojego śniadania.. Jednakże, tak się jej poranki nie kończyły. Popiła jeszcze trochę wody z jeziora, żeby jedzenie lepiej się ułożyło, a potem udała się... Na patrol terenu..
~
Młoda, dumna przedstawicielka wilczej rasy, spacerowała ogromną polaną, którą promienie słońca miały w objęciu aż do późnej, wieczornej pory. Jako, że był jeszcze wczesny poranek, słońce miało zostać tu i towarzyszyć jej jeszcze przez długi czas. Suczka przyglądała się terenom, z dumą obserwując każdy skrawek. Na rozległej polanie, usianej również drzewami, samiczka wyglądała jak malutka mrówka, a czuła się jak potężna lwica, nadzorująca swój podporządkowany lud lasu. Merdała wesoło ogonem, uśmiechając się do ptactwa, ale coś w świadomości kazało jej się zatrzymać. Uniosła łebek wyżej, gdy jej oczom ukazało się stadko dzików, składające się z samicy, samca i trzech maluchów. Suczka stanęła w miejscu, patrząc na stadko z lekkim przestrachem. Na razie, zwierzęta nie były agresywne, ale mała i tak wystraszyła ich się, gdyż były od niej o wiele większe i silniejsze, a poza tym, było ich więcej... W tej chwili towarzysząca jej odwaga, opuściła ją całkowicie i nie zostawiła po sobie najmniejszego śladu. Może i w umyśle suczki, była ona silna i odważna, jej imaginacja ani trochę nie stykała się z prawdą. Młoda zauważyła, że jeden z potomków dzików podbiegł do niej, zaczynając trącać ją nosem, jakby naganiając do zabawy. Gdyby młodziak był sam, pewnie by się z nim pobawiła, ale jego rodzicom najwyraźniej się ten pomysł nie podobał. Tumblr_mf50in6qi01r4bkemo1_500_largeOjciec małego patrzył na nią z łatwo rozpoznawalnym gniewem, schylając potężny łeb nad ziemią. Mała już widziała, jak biegnie do niej, by rzucić się na nią w obronie potomstwa. To się jeszcze jednak nie wydarzyło. Cofnęła się o kilka kroków, ale jednak młody dzik nie opuszczał jej. Pchnęła go lekko łapą, by go od siebie odgonić. I zrobiła źle. Jego ojciec jak najbardziej odebrał to za coś złego, przekopał jedną nogą ziemię pod cielskiem, po czym od razu ruszył w kierunku szczeniaka. Z początku szedł powoli, ale po chwili w wielkim oburzeniu ruszył na nią w pędzie, wymachując w jej stronę wielkimi kłami, wystającymi z jego pyska. Co mała mogła poczynić? W takich sytuacjach zawsze żałowała, że nie miała w tym momencie kogoś, kto mógłby teraz zawalczyć ze zwierzęciem za jej skórę. Tak, mimo swojej wybujałej wyobraźni, która niemalże nie mieściła się jej w łebku, nic z tego nie mogło się zdarzyć w świecie realistycznym. Mimo wszystko, była wciąż tylko małym, bezbronnym, nieumyślnym szczeniakiem, liczącym na przymilne skinienie od losu, który od dłuższego czasu nie dał jej żadnego dobrego znaku.
Młoda wilczyca wpatrywała się w obraz, który jej się w danej chwili malował przed orzechowymi ślepiami. Rozwścieczony, jak i niezmiernie niezależny dzik o potężnych kłach poruszał się w jej stronę, nie ukazując ze swej strony ani ździebełka dobrych zamiarów. Poziom jego wściekłości można było ujrzeć w jego oczach, które jarzyły się nieprzyjaźnie w stronę samotnego szczeniaka. I pomyśleć, że to wszystko spowodowało jedno, nieumyślne szturchnięcie, a życie młodej było już w niebezpieczeństwie. W napływie przestrachu,Marcelline wbiło w ziemię, nie ruszała się ani na krok, choć była pewna, że za chwilę może zginąć, bądź co najmniej zostać solidnie pokaleczona. Nagle wilczyca poczuła uderzenie. Jednak nie było to draśnięcie spiczastej pary dziczych zębisk. Młoda została zwyczajnie odepchnięta przez zwierzę wyraźnie od siebie większe, jednak o znajomym zapachu.Dzik ujrzawszy znacznie masywniejsze od siebie zwierze, cofnął się, by po chwili zawrócić i odbiec, wraz z resztą swojej rodziny.
- Znów to samo, pakujesz się w kłopoty na każdym kroku - usłyszała znajomy, delikatny głos, zszargany teraz nieco podenerwowanym tonem. Osobnikiem, który jej ocalił skórę, okazał się Nocte, potężny pies rasy husky, który przybłąkał się już dawno do ich stada i został przyjęty, jak gdyby najprawdziwszy basior o wilczej krwi i mimo, iż nim nie był, był bardzo szanowanym w stadzie członkiem. Jednocześnie był najlepszym przyjacielem Marcelline. Co jak co, ale często ratował jej życie.
51369251970695085_7cjsvw4k_c_large- Przepraszam, Nocte, j-ja.. to na prawdę nie moja wina. Nie miałam na myśli to sprowokować - odrzekła, wlepiając wzrok w oblicze większego od siebie psa. Ten westchnął ciężko, po czym trącił ją nosem.
- Wracajmy już, potem się wytłumaczysz.

* * *

W skrócie, Marcelline jest wilkołaczką wychowaną przez stado zwyczajnych wilków.
W ludzkiej postaci jest wysoką, szczupłą dziewczyną o czystej twarzy, oraz długich, kruczoczarnych włosach, które zawsze są wolno rozpuszczone. W wielu miejscach, na swym ciele posiada tatuaże, które robiła sobie, gdy była młodsza. Jej ozdobą są również oczy, które są niemalże czarne, lecz w świetle są tak na prawdę tylko bardzo ciemne, acz wciąż brązowe.
Jako wilczyca jest osobniczką o czysto - czarnej, błyszczącej sierści. Również jest wysoka i smukła, dzięki czemu łatwo się jej biega i przedostaje przez najróżniejsze przeszkody. Jej ślepia są znacznie jaśniejsze, niż w formie ludzkiej. Dokładnie, są złote i niewielkie, lecz błyszczące i urokliwe.
Charakter jej nie jest wyjątkowy. Od pierwszego spotkania nie jest od razu otwarta, a wręcz przeciwnie. Może z początku być nieśmiała, małomówna i zamknięta w sobie, jednak kiedy kogoś dobrze pozna, to się w niej zmienia. Nie należy do osób lubiących się przemęczać, jednak gdy coś sobie postanowi, dotrzymuje słowa i nigdy tego nie pozostawia. Stara się być miła, jednak czasami, gdy uzna czyjeś słowa za nieodpowiednie, wyrabia sobie zbyt szybko zdanie o nowych ludziach. Poza tym, czasem trudno jej mówić o swoich uczuciach i bywa, że potrzebuje w tym lekkiej pomocy. 58238_584876874861087_1514106800_n_largeUwielbia noc, gwiazdy, księżyc i wszystko co z tym związane. Gdy była młodsza, lubiła wędrować nocą nad jezioro, by chociażby poobserwować układające się na niebie skupiska gwiazd.

Inne:
* Wciąż przyjaźni się z Nocte, pies na jej życzenie został uczyniony nieśmiertelnym i wciąż jest jej wiernym towarzyszem.
* Gra na gitarze, oraz śpiewa. Zazwyczaj, kiedy jest sama.
* Jest jak najbardziej tolerancyjna.
* Ze względu na swą wilczą postać, potrafi kontaktować się z wilkami, oraz innymi zwierzętami.
* Kolekcjonuje ptasie pióra, które uwielbia.
* Nigdy nie miała partnera.

2 komentarze:

  1. Czyżby mój komentarz został usunięty? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal nie widzę, aby moja prośba została spełniona. Czyżbym nie miała w ogóle co liczyć na odpowiedź ze strony osób zamieszczających tutejsze posty?

    OdpowiedzUsuń